Idealna porodówka? To się może udać!
O tym dlaczego porody potrzebne są lekarzom, a anestezjolodzy porodówkom i jak walczyć o pacjentki w czasach, gdy rodzi się coraz mniej dzieci, z doktorem Michałem Kłosińskim – zastępcą kierownika oddziału ginekologiczno-położniczego raciborskiego szpitala rozmawia Katarzyna Gruchot.

- W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci, a wiele oddziałów boryka się z brakiem obsady lekarskiej. Kolejne szpitale zamykają porodówki. Tak się stanie m.in. w Żorach, gdzie w ubiegłym roku przyszły na świat tylko 352 noworodki. Jak wygląda to w Raciborzu?
-To są trendy, które obserwujemy od pandemii. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w Polsce rodzi się obecnie najmniej dzieci od czasu zakończenia II wojny światowej. Jest to zauważalne również na mojej porodówce i w okolicznych szpitalach. W 2024 roku urodziło się u nas 569 dzieci, obecnie jest o 10 porodów mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Niestety, widzimy tendencję spadkową, ale wszystkie porodówki starają się, żeby ten trend odwrócić i zachęcić przyszłe mamy do przyjścia do porodu właśnie do danego ośrodka. Jeśli chodzi o kadrę lekarską, to średnia wieku ginekologów na Śląsku wynosi powyżej 60. roku życia. Oddziały muszą się bardzo starać, żeby zapewnić ciągłość pokoleń, czyli kształcić nowe kadry lekarskie. Na moim oddziale są cztery miejsca specjalizacyjne, które są cały czas zajęte, czyli szkolimy młodych lekarzy i jeśli chodzi o kadry, mamy bardzo duży potencjał i pod tym kątem będziemy gotowi. W innych szpitalach niestety tak nie jest. Często oddziały łatają miejsca dyżurów ściągając lekarzy z różnych, nieraz odległych miejscowości i w ten sposób funkcjonują. My z obłożeniem pracą nie mamy problemu, mamy dosyć dużą kadrę, z czego się bardzo cieszę. Nie będę wymieniać konkretnie ile kto ma lat, ale obaj z szefem jesteśmy jeszcze przed 50, a oprócz nas jest kilkoro młodych specjalistów, dopiero co po szkoleniu, którzy u nas pracują i wspierają nas swoją energią. Są popularni i lubiani wśród pacjentek, mają świeżą wiedzę, więc cały czas możemy się dzięki nim dokształcać i rozwijać. Na przykład dzięki zaangażowaniu doktora Gąsiorka mieliśmy możliwość wprowadzenia nowego leku, który bardzo skutecznie działa w indukcji porodu. Stosujemy go na co dzień, mamy pozytywne efekty i mam nadzieję, że ta współpraca będzie się toczyła dalej jak najlepiej.
- Najlepszy dla raciborskiej porodówki był rok 2018, w którym przyszło na świat 1427 dzieci. Kiedy w 2020 roku szpital w Raciborzu przekształcił się w jednoimienny, urodziło się w nim 288 noworodków. Większość z nich to dzieci matek chorych na covid. Byliście pionierami, którzy jako pierwsi w regionie odbierali takie porody. Jak to doświadczenie zmieniło wasz zespół?
- Informacja o tym, że zostaliśmy przekształceni w szpital jednoimienny była dla nas wszystkich szokiem. Na szczęście nasz obecny szef, doktor Chmura, stanął na wysokości zadania i wtedy, jeszcze jako zastępca, bardzo intensywnie zajął się przygotowaniem i oddziału i naszych kadr do podołania temu zadaniu. Naprawdę nie wiem, jak on dał radę to zrobić, bo my wszyscy byliśmy przerażeni i zastanawialiśmy się, jak będziemy funkcjonowali. Później dochodziły kolejne obostrzenia, że możemy pracować tylko w szpitalu jednoimiennym, że nasze praktyki muszą zostać zawieszone, że spotykamy się z czymś nowym, z czym nigdy wcześniej nikt nie miał do czynienia. Wciąż przychodziły nowe wytyczne, a my cały czas współpracowaliśmy z internistami odnośnie leczenia pacjentek z zaburzeniami oddychania. To były bardzo trudne dni, ale na szczęście nie było tak, że dostaliśmy od razu 15 pacjentek ciężarnych, z którymi musieliśmy naraz wszystko zrobić. One pojawiały się na naszym oddziale stopniowo, dzięki czemu mieliśmy czas, żeby oswoić się z nową sytuacją.
- A my pisaliśmy o pierwszym w regionie dziecku matki chorej na covid, które urodziło się zdrowe w raciborskim szpitalu. Czuliście, że jesteście w tej walce pionierami?
- W tym pierwszym okresie, w marcu, kwietniu, postępowaliśmy po omacku. Kierowaliśmy się najważniejszą zasadą, czyli nie szkodzić i pomagać pacjentkom tak jak umiemy, zgodnie z wiedzą wyniesioną z czasu specjalizacji i zgodnie z doniesieniami, które na bieżąco pojawiały się odnośnie koronawirusa i jego przebiegu w ciąży. Posiłkowaliśmy się tym, co przekazywali nam koledzy lekarze intensywnej terapii i interniści. Stopniowo nasze Towarzystwo Ginekologiczne, zbierając dane z całego kraju, udostępniało kolejne informacje o tym, jak postępować, a my wykonywaliśmy zalecane przez nich cięcia cesarskie. Pacjentka ze Skoczowa, która jako pierwsza miała wykonywany ten zabieg, czuła się na naszym oddziale tak dobrze, że po półtora roku wróciła do nas do planowanego cięcia cesarskiego, a trochę do przejechania miała.
- Granicą opłacalności funkcjonowania oddziału ginekologiczno-położniczego jest przyjmowanie 400 porodów rocznie. Jakie macie pomysły na przekonanie przyszłych mam żeby rodziły właśnie w Raciborzu?
- Porody są w świadczeniu, które nie jest limitowane przez NFZ, więc wszystkie szpitale zabiegają o to, żeby było ich jak najwięcej, bo wiadomo, że pójdą za tym pieniądze, które wcześniej lub później Fundusz zapłaci. Ale nie chodzi tylko o aspekt finansowy. One są ważne również dla kadry lekarskiej, która musi cały czas zdobywać doświadczenie. Porody w zdecydowanej większości przypadków przebiegają gładko, ale są też poważne powikłania i jeżeli tych porodów jest zbyt mało, to i powikłania zdarzają się zbyt rzadko i wtedy procedury, którymi muszą się posługiwać lekarze i położne zacierają się, bo nie ma praktyki. Dlatego tak ważne jest, by porodów było powyżej 400, bo wtedy kadry cały czas będą miały nad czym pracować i gdzie zdobywać doświadczenie. Młodzi lekarze muszą wiedzieć, jak to, czego dowiedzieli się z książek, wygląda w praktyce. Staramy się więc ze wszystkich sił, by przyszłe mamy wybierały właśnie nasz oddział. Organizujemy Dni Otwarte Porodówki, współpracujemy z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, prowadzimy Szkołę Rodzenia i mamy stronę internetową porodowkaraciborz.pl, na której są zamieszczane najważniejsze informacje dotyczące naszego oddziału i zakresu opieki, którą możemy zaoferować oraz Szkoły Rodzenia. Mamy nadzieję, że pacjentki gdzieś nas zobaczą, że poznają nasze kadry, przekonają się, że ludzie u nas są sympatyczni, położne profesjonalne i że warto do nas przyjść.
- Na czym polega profesjonalizm waszych położnych?
- To są młode dziewczyny, które bardzo chcą się uczyć i położnictwo dosłownie chłoną. Biorą udział w różnego typu szkoleniach i kursach, poświęcając swoje fundusze i swój czas i należą im się za to gorące podziękowania. Ja, jeszcze przed pójściem na tę specjalizację, miałem świadomość tego, że kobieta musi leżeć, najlepiej z nogami przygiętymi do klatki piersiowej, bo w ten sposób rodzi się dziecko. A okazuje się, że jest dużo więcej możliwości, bo może rodzić w wodzie, w kuckach czy nawet w pozycji półstojącej, która w przypadku porodu dużych dzieci jest bardziej naturalna. Są też różnego rodzaju techniki wspomagania porodu, na przykład z wykorzystaniem chust, które odpowiednio podpierając brzuch mogą skierować dziecko w stronę wychodu miednicy, tak żeby poród postępował szybciej. Im więcej położne mają wiedzy, tym większy jest zakres możliwości, co w danej sytuacji pacjentce zaproponować. Oddziałowa Anna Kretek jest certyfikowanym doradcą laktacyjnym i cały czas poszerza swoją wiedzę w tym zakresie. Nasze położne prowadzą również zajęcia w Szkole Rodzenia. To dzięki nim ta szkoła powstała i tak dobrze działa.
- Czego można się tam dowiedzieć?
- Poza stricte opieką okołoporodową i wiedzą na temat tego co spakować do porodu i jak opiekować się noworodkiem, mamy także tematy związane ze znieczuleniem do porodu, czy z opieką przy cięciu cesarskim. Wykłady prowadzi doradca laktacyjny, psycholog, fizjoterapeuta urologiczny. Tematów jest dużo, ale one powtarzają się co miesiąc, więc każda pacjentka może wejść na naszą stronę i znaleźć w kalendarzu odpowiedni dla siebie termin. Zainteresowanie jest spore, a trafiają do nas panie nie tylko z powiatu raciborskiego, ale i wodzisławskiego, rybnickiego i głubczyckiego.
- Czy każdej rodzącej może towarzyszyć ktoś bliski?
- Oczywiście, to jest już standard. Jedna osoba towarzysząca jest jak najbardziej mile widziana. Zależy nam na tym, żeby to był ktoś, przy kim ciężarna będzie się czuła jak najpewniej, więc najczęściej to mąż, partner, ojciec dziecka, ale niektóre panie wolą siostrę, czy mamę. Są pacjentki, które chciałyby, aby bliskich było więcej, ale porodówka ma określoną pojemność, a my musimy mieć dostęp do pacjentki. Poza tym jest jeszcze kwestia aseptyczna. Im więcej osób, tym większa szansa, że któraś z nich może być chora i może niechcący zarazić podczas porodu dziecko. Z tego samego powodu nie pozwalamy osobom towarzyszącym wchodzić na salę cięć cesarskich. Miałem możliwość przebywania na takiej sali jako partner, gdy rodziła moja żona i chociaż jestem lekarzem, muszę przyznać, że to było bardzo emocjonalne przeżycie. Ja wiem jak należy się tam zachowywać, ale ktoś, kto jest laikiem może spanikować. Przy cięciu wszystko powinno być pod kontrolą, więc jeżeli dojdzie jakiś czynnik zakłócający, to może nam to zdezorganizować pracę. Przede wszystkim liczą się jednak względy aseptyki. My do cięcia cesarskiego myjemy się, dezynfekujemy, ubieramy sterylne ubrania, mamy sterylne rękawiczki, cały zespół wie, jak się zachowywać. Nie chcielibyśmy, żeby cięcie cesarskie, które jest operacją i jak każda operacja niesie ze sobą ryzyko powikłań, skończył się poważną infekcją.
- Czym wasza porodówka różni się od tych, z którymi walczycie na co dzień o pacjentki?
- Niebawem otworzymy dwie nowe sale rodzinne. Pacjentki po porodzie będą tam mogły przebywać z partnerami nawet 24 godziny na dobę przez te kilka dni obserwacji na bloku porodowym w warunkach praktycznie domowych. Oczywiście bezpłatnie, w ramach ubezpieczenia z Narodowego Funduszu Zdrowia. Jeśli chodzi o inne aspekty, to już teraz, dzięki wsparciu dyrekcji i naszych kolegów anestezjologów, mamy w porównaniu do ościennych ośrodków dosyć szeroki dostęp do znieczulenia zewnątrzoponowego. Bardzo chciałbym podziękować moim kolegom, przede wszystkim doktorowi Poniewierce, doktorowi Kochanowskiemu i doktorowi Białce, za wsparcie. To są anestezjolodzy, którzy znieczulają nasze porody. Idealną sytuacją byłoby mieć jednego anestezjologa, który byłby dostępny tylko dla nas. Wtedy każda pacjentka mogłaby mieć dostęp do znieczulenia na życzenie. Ostatnio na dyżurze miałem taką sytuację, że pacjentka już miała mieć znieczulenie, ale doktor Poniewierka został nagle wezwany do reanimacji. I w takiej sytuacji musiał tę procedurę przerwać, troszeczkę to się przesunęło i ostatecznie to znieczulenie założył, ale gdyby był tylko dla nas, to każda pacjentka w każdej chwili mogłaby na nie liczyć.
- Jaka jest wymarzona porodówka Michała Kłosińskiego?
- To taka, do której będą się zgłaszały wyedukowane w Szkole Rodzenia pacjentki, wiedzące jak wygląda poród, pełna młodych, energicznych lekarzy, ale takich, którzy będą mogli w razie czego wezwać do pomocy starszego kolegę, który będzie nad wszystkim czuwał. No i taka, w której będą pracowały zadowolone, dobrze opłacane położne, które realizują się w swoim zawodzie.
Co za pacan umiescil to na jastrzebskim portalu?
W Jastrzebiu porodowka == ruina.